Wspomnienia wojenne Eugenii Przybylak

Eugenia Przybylak urodziła się 15 kwietnia 1945 r.
Chciałam się podzielić co zapamiętałam z wczesnego dzieciństwa.
Otóż mama zawsze mówiła do mnie – urodziłaś się jak ruskie weszli do Polski, były bardzo trudne czasy. Niedługo po narodzeniu zachorowałam na koklusz, mama wspominała - przeżyłaś dlatego, że karmiłam piersią. Wojna zostawiła po sobie smutne wspomnienia. Babcia moja zmarła na zawał gdy Niemcy zaczęli spisywać osoby, które skończyły 60 lat, miały być one wywożone do Oświęcimia, zmarła w 1944 roku. Mama długo opłakiwała śmierć swojej matki. Gdy byłam małą dziewczynką zabierała mnie na cmentarz. Stojąc przy grobie płakała rzewnymi łzami. Ja byłam jeszcze naprawdę małym dzieckiem, zwracała się do mnie – pamiętaj córeczko, jak urośniesz będziesz miała jakieś kwiaty to przynieś babci na grób, bo ja ją bardzo kochałam. Pamiętam te słowa i te łzy do dziś. Wracają z cmentarza szłyśmy ścieżką przez łąkę na której był wybudowany przez Niemców most. Tą ścieżką chodzimy do tej pory na cmentarz. Idąc dalej po drugiej stronie był kościół, który spalił się podczas pożaru. Podczas pożaru (mieszkańcy teraz ul. Południowej) jedni gasili pożar, a niektórzy kradli rzeczy z kościoła i zanosili do swoich domów. Nie wiem, bo mama mi tego nie mówiła, ale po jakimś czasie wybuchł pożar na tej ulicy. Mówiono, że to kara za tą kradzież z kościoła. No i znowu mama mówiła do mnie – pamiętaj żebyś mi czasem grosza nie przynosiła do domu z kościoła – „co Bogu to Bogu, a co kościołowi to kościołowi”. Podczas pożaru na tej ulicy jedna kobieta – mieszkanka tej ulicy wynosiła obraz i wiatr obrócił się w inną stronę i reszta budynków została ocalona od pożaru.
Druga historia dotyczy niszczenia krzyżów przydrożnych przez Niemców.
U nas też stał krzyż w lesie przy drodze, brat mamy jak się dowiedział, że Niemcy niszczą krzyże to zabrał go do siebie bo mieszkał w innej miejscowości, a po wojnie postawił na swoim polu i stoi do dziś. Mama mówiła mi, żebym pamiętała i przekazywała dalej gdzie ten krzyż stał. Mama oprócz tego, że mieliśmy gospodarstwo robiła płótna, miała swój warsztat, przędła na kołowrotku podczas wolnego czasu. Mama często mi śpiewała i opowiadała różne historie.
Getto
Niedaleko nas, w Młynach Miłaczewskich było żydowskie Getto. Opowiadała mi mama jakie straszne rzeczy tam się działy. Najgorzej było jak wywozili żydów. Przyjeżdżały wtedy specjalne ekipy i ładowali na furmanki, a te Żydówki i tych Żydów, którzy nie mogli wejść na furmankę dźgali bagnetami zamocowanymi na karabinach. Tam działy się straszne historie. Obok tego getta był cmentarz. Ja, jako dziecko nie wiedziałam gdzie znajduje się to miejsce, ale pamiętam jak na tym miejscu był sadzony las, to była duża przestrzeń. Razem z koleżanką zgłosiłyśmy się do sadzenia lasu do pracownika leśniczego, on nas nauczył jak to robić poprawnie, a przy okazji zarobiłyśmy parę groszy. W czasie przerwy chodziłyśmy zwiedzać cmentarz, który był zaraz za drogą. Było bardzo dużo grobowców. Na grobowcach były wyryte nazwiska, ale żadne w języku polskim. Teraz jak tam przejeżdżam to patrzę na ten las i smutne wspomnienia powracają. Boże, zachowaj byśmy nigdy nie doczekali takich czasów. Przykre historie, ale prawdziwe.
Malanów, 30.03.2023 r.