A myśmy byli już częściowo z sąsiadami spakowani na wozy konne i w kierunku Koła mieliśmy jechać. Ale tam było gorzej, jak w Ogorzelczynie, bo tam był już front. Już bomby leciały. Most w Kole był bombardowany. Tak samo jak i w Koninie były bombardowane mosty, żeby jakoś przyhamować ten szybki marsz hitlerowskich wojsk na front, na wschód. W każdym razie zostaliśmy na miejscu i wtedy już Niemcy opanowali Ogorzelczyn. Było ich tam bardzo wielu.
Niemiec dał mi jedną czekoladkę i owalną puszkę szprot
W 40-tym roku zostałem zabrany przez Niemkę do niej, do gospodarstwa po Polaku, w Ogorzelczynie. Tam była mała dziewczynka, ich córka, no i bawiłem to dziecko tak do wiosny. Jak zaczęła chodzić, to ja już poszedłem pasać gęsi. Ponad sto gęsi miałem do pasania co dnia. Całe 4 lata u tej Niemki przesłużyłem w Ogorzelczynie. Niemiec był na froncie. Jak przyjechał na pierwszy urlop, to ja byłem na podwórku i lałem wodę do takiego koryta długiego, betonowego, żeby się gęsi mogły napić. Dźwigałem po pół wiadra z tej studni, bo trzeba było takim kołowrotem kręcić wodę. I wtedy Niemiec kiwnął na mnie i dał jedną czekoladę i owalną puszkę szprot. Jeszcze nawet nie przyszedł i nie przywitał się z córką, a ni z małżonką swoją.
Tam w Ogorzelczynie było kilku Niemców. Był też komisarz, zajął wtedy taki ładny pałacyk. Niemcy przyjechali w czasie wojny. A Polacy byli wysiedlani, albo też byli kierowani do Reichu, czyli tam do centralnych Niemiec lub tez pracowali tu. Na przykład takie Kiszewy przed wojną, to tam była tylko jedna Niemka. Reszta to byli Polacy i oni pracowali na gospodarstwach. A potem, jak tatę aresztowali, to nas przesiedlili do Kiszew. Tam mieszkaliśmy tylko rok i miałem raczej spokojnie. Podścieliłem trochę słomy pod krówki. W każdym razie u tych Polaków było mi dobrze. A później to żeśmy się z tych Kiszew przeprowadzili na dziadka własność. Chałupka gliniana pod strzechą, no i tam mieszkaliśmy.
I widziałem, jak mojego tatę tłukł
W pierwszych dniach stycznia 44-go roku aresztowali mojego ojca. Ojciec mojej żony też został aresztowany. I zabrano go z Tuliszkowa. A to był rodak z Turku z tym, że pochodził z okresu przedwojennego, z niemieckiej rodziny. I został aresztowany za to, że nie podpisał dokumentów niemieckich, czyli tak zwanej Volkslisty. Napisane było w decyzji sądu, że za ciężkie przestępstwo przeciwko narodowi niemieckiemu, zostaje ukarany 12 latami więzienia. Przeżył w Sieradzu tylko 2 lata i został zamordowany. A jak tatę aresztowali mojego, to ja na drugi, czy na trzeci dzień zostałem zabrany przez żandarma. I widziałem, jak mojego tatę tłukł, jak tato mój strasznie jęczał… Został posadzony w zimnym areszcie w Tuliszkowie. Ja tam jedną noc spędziłem, a na drugą mnie wyprowadził ten żandarm do kościoła. Od zachodniej strony jest wejście, tam gdzie sa liny naciągające dzwony. I tam byłem zamknięty. Wiem, że były trumny, ale czy tam byli nieboszczycy to nie wiem. Rano nie maiłem głosu, tak się ze strachu darłem. Raz, że zimno, a dwa, że trumny.
W niedzielę, 21 stycznia 45-go roku, żeśmy poszli z mama do Ogorzelczyna. Chcieliśmy zobaczyć, co tam się dzieje. A już było słychać i widać takie łuny, że Armia Radziecka się zbliża. To było widać z wielu kilometrów. I z kuzynem obaj tam poszliśmy. Ta miejscowość nazywała się Tarnowa Tuliszkowska. I w pewnym momencie nadjeżdża pierwsza czołówka Armii Radzieckiej, w tym już kilku żołnierzy Armii Radzieckiej. A później to już Niemcy uciekli, jak myśmy do Ogorzelczyna z mamą przyszli. Ja poszedłem tam zobaczyć z kuzynem i żeśmy właśnie zauważyli, że Rosjanie i część Polaków jadą. I to był pierwszy samochód rosyjski, czy to był rosyjski, czy amerykański nie wiem, bo wiadomo, że oni byli zaopatrywani przez zachodnie siły zbrojne. W każdym razie mnie zabrali na ten samochód. A tam był rozsypany, na takiej dużej pałatce cukier, luzem. I powiada, żebym jadł. No ale widzi, że ja w strachu jestem, przecież to obcy ludzie. A na samochodzie był ręczny karabin maszynowy RKM. A Niemcy po polach szli, po dwóch, po trzech, przykryci białymi płachtami, prześcieradłami. Po to, żeby się upodobnić do otoczenia. A Ruski tylko nastawiał karabin i już się ktoś przewraca! Ilu wtedy zginęło, nie wiem, bo to były pewne odległości. Oni strzelali z tej drogi, która prowadzi od Władysławowa do Tuliszkowa, przez Tarnowę Tuliszkowską i zahacza o wioskę Ogorzelczyn. Tych Niemców wtedy trochę zginęło. I w tym dniu właśnie Ogorzelczyn opuszczał ten komisarz. Do ostatniej chwili trwał. I jeszcze czekał na ten moment, żeby mu ktoś te konie zaprzęgnął, żeby mógł odjechać. A Polacy, dwóch takich było, tego Niemca przydusili na oborniku w stajni, bo udali, że nie wiedzą, które konie zaprzęgnąć. I wpuścili go do tej stajni, wtedy na niego i spętali go. Puścili go w kapocie i popędzili do Tuliszkowa. Tam został osadzony w areszcie. Tam było takie więzienie na okres śledztwa. Tam mój tato tez siedział. I później go wywieźli do Kalisza i na tym kończy się moja wiedza o komisarzu.
Bo w czasie wojny, to nie było cukru
W Ogorzelczynie mieliśmy kawałek ziemi, ale później tę ziemię zabrał komisarz. I on uprawiał. Trochę żeśmy z dziadkiem chodzili z Kiszew do Tuliszkowa i przynosiliśmy mleko odtłuszczone od Niemca. Niemka trochę odlewała po kryjomu, żeby się żandarmi nie dowiedzieli. Mleka było jakies 4, czy 5 litrów. To była taka bańka okrągła po marmoladzie. Bo w czasie wojny, to nie było cukru, dostawaliśmy marmoladę z buraków. Polacy otrzymywali sacharynę do słodzenia. A w tych Kiszewach, to od tego rolnika był bochenek chleba, od tamtego coś tam. Mieliśmy symboliczne przydziały w postaci musztardy, marmolady, małej ilości chleba. Za takie rzeczy jak świniobicie, to śmierć! Mieszkaliśmy w takim domu. A właściciele byli w Raichu, wysiedleni. To był drewniany dom z bali. W zachodniej części tego domu mieszkała Polka, która pędziła bimber na pełne obroty. Przyjeżdżali żandarmi, to co wypili od razu przy niej, to było dobrze. Tam było miejsce oznaczone, brali do toreb i jechali. Pili jak cholera.
A kościoły były pozamykane w czasie wojny. Kościół w Tuliszkowie był magazynem. Były tam artykuły spożywcze i przemysłowe, garnki, itd. Kościół zamknięty i Niemcy mieli nad tym nadzór i tylko oni tam wchodzili. Nikt z Polaków nie mógł samoczynnie wejść do kościoła.
Tekst pochodzi z książki
Wspomnienia wiecznie żywe
wydanej przez Turkowską Unię Rozwoju-T.U.R. i Wydawnictwo camVERS
Książka znajduje się w zbiorach
Centrum Kultury i Biblioteki Publicznej w Malanowie