Dziś jest środa, 10.09.2025, imieniny Łukasza, Mikołaja
Wielkość tekstu:
A A+ A+
Jesteś tutaj: Strona główna » Cyfrowe Archiwum Historii Gminy Malanów » Wspomnienia » Wspomnienia wojenne Reginy Musiałowskiej

Wspomnienia wojenne Reginy Musiałowskiej

R. Mlynarczyk

Regina Musiałowska - urodzona w 1933 r.

 

A tam nas rozbierali jak niewolników

Wojna wybuchła w 39-tym roku, I września. Ja wtedy miałam 6 lat. Jak polskie wojsko jechało, to mówili, żeby uciekali ludzie, bo tu przyjdzie front, Zaczęli uciekać aż pod Łęczycę. Wszyscy ładowali konie, wozy i uciekali. Pojechali do Łęczycy, a polskie wojsko szło. I mówią tak: - Ludzie kochani, wracajcie do domów, bo tam nie ma wojny. Wy na front idziecie, pozabijają was! I my żeśmy się wrócili. W 43-cim roku w lutym zabrali nas do Turku., a z Turku nas wywieźli wąskotorówką do Kalisza. Tm żeśmy nocowali 3 dni. Z Poznania do Breslau, to był Wrocław. Tm byliśmy 3 tygodnie. Jeść nam dali - takiej zupy ugotowanej w brukwi i buraków. To było tak śmierdzące, że starsi ludzie, to jeszcze coś zjedli. A ja wtedy miałam 6 lat i nie chciałam tego. To 3 dni nie wzięłam nic do ust. Matka tak płakała, bo mówi, że dzieciak umrze. Jechało dwóch braci i mieli bochenek chleba. I jeden do drugiego mówi, żeby dać matce, żeby dziecko nakarmiła. Matka malutko mi dawała, żebym chora nie była.

W tym Breslau to robili co dzień kąpiele w zimnej wodzie. Na posadzce żeśmy spali. ze 2-3 godziny byliśmy nago. A te nasze rzeczy, to się wszystko parowało. Nas nie pilnowali Niemcy, tylko Ukraińcy. Nawet te Niemcy byli lepsze, jak Ukraińcy. I wywieźli nas do Grunberg, czyli Zielonej Góry. Wlekli nas przeszło dwa tygodnie. I dalej do Lobau, czyli Lubonia.

Tam nas zabierali jak niewolników. Przychodzili gospodarze i nas zabierali. Jedni tu, drudzy tam. Ja z mamą, zostałam zabrana do jednego Niemca. U niego żeśmy źle nie mieli. Jako 9-letnia dziewczynka, musiałam paść krowy. Pasłam i temu Niemcowi na złość robiłam, bo skakałam ze stodoły na siano i takie inne głupoty robiłam. Ale on zawsze był dobry. Nic nie mówił. Potem kupił mi narty, żebym sobie na nich zjeżdżała. Kiedy się wojna skończyła, to jeszcze w maju wyjeżdżaliśmy do Polski. Jechaliśmy wołami. Nie chcieliśmy jeszcze jechać, bo tam mieliśmy dobrze. Mówimy tak: Pojedziemy do tej Polski, a tam też nic ni ma. Ale przyjechali Ruskie i nakazali wyjeżdżać. Dali dwa woły, wóz i pojechaliśmy. Polskie wojsko jechało, wzięli te woły, a dali nam konie. Dalej tymi końmi jechaliśmy. Ruskie jechały znowu, to odebrali nam i te konie, i ten wóz. Dali starego woła, ale on padł na kolana i nie mógł iść. To poszliśmy pieszo. Napotkało nas polskie wojsko i mówią, że nas odwiozą do pociągu, bo już pociągi chodziły. Trzy tygodnie jechaliśmy, bo Ruskie zabrali lokomotywę i pociąg stał w szczerym polu ponad tydzień. No i wróciliśmy do Kalisza, a potem do domu.

 

Tekst i zdjęcie pochodzi z książki
Wspomnienia wiecznie żywe
wydanej przez Turkowską Unię Rozwoju-T.U.R. i Wydawnictwo camVERS

Książka znajduje się w zbiorach
Centrum Kultury i Biblioteki Publicznej w Malanowie